5 pytań, których nie można zadać w knajpie sushi w Japonii

Każdy Polak podróżujący po Japonii, prędzej czy później, trafi do taśmowej knajpy sushi. Oprócz odkrycia, że japoński specjał dostępny w Polsce, delikatnie mówiąc, nieco różni się od tego, który można zjeść w Kraju Kwitnącej Wiśni, zorientuje się, że panuje w niej kilka zasad (a jakżeby inaczej!). Niby wszystko spoko, bo przecież człowiek taki światowy: a gdzież to nie był, a gdzież to nie jadł… Prawie, że został tajemniczym inspektorem Michelina. Prawie, bo już dzwonił sam Pan Michelin, ale akurat trzeba było trzymać kredens. Wiadomix, są rzeczy ważne i ważniejsze. Ja wszystko rozumiem. Nie zaszkodzi jednak zerknąć co tam, jak tam w tej taśmowej, bo nigdy nic nie wiadomo, a przypał czai się za każdym japońskim rogiem.

Dla porządku wyjaśnię, że taśmowa knajpa sushi (kaitenzushi) to ta, w której talerzyki z rybą ściąga się samemu z taśmy. Można też samodzielnie zamawiać wybrane przez siebie rodzaje, które przyjeżdżają do nas w ten sam sposób.

1. Excuse me, can I have a menu?

W żadnej knajpie w Japonii, nie można sobie usiąść ot tak, widząc wolny stolik. Nawet jak stolików wolnych jest czterdzieści, nikogo nie ma w środku, a Ty jesteś jedynym czekającym gościem. Zawsze należy poczekać na wskazanie miejsca przez kelnera. Zasada to zasada. W tym temacie, taśmowe knajpy sushi niczym się nie różnią. Trzeba cierpliwie oczekiwać. Zarówno na wskazanie stolika, jak i otrzymanie menu. Wyrażanie niezadowolenia z tego faktu, wzorem Japończyków, warto zostawić sobie na zacisze własnych czterech ścian, gdyż to i tak nic nie zmieni.

2. Excuse me, can I have a sushi like this?

Dla jasności, maki z awokado, ogórkiem, sałatą i serkiem Philadelphia w Japonii można znaleźć. Trzeba się naszukać, ale istnieją. Nie ma to jednak najmniejszego sensu. Lepiej całą swoją uwagę skoncetrować na rozpływających się w ustach nigiri. I trudnej w opanowaniu sztuce jedzenia na zaś. Trzeba jednak pamiętać, że życie po takich nigiri nie jest już takie samo. A po powrocie do Polski ciężko będzie wrócić do maków. Nawet, jeśli będą miały w swoim składzie organiczne awokado podlewane łzami różowego jednorożca.

3. How much is the fish?

Ceny sushi w taśmowej knajpie menu można poznać po kolorach talerzyków, na których ułożone są kawałki ryb. Zazwyczaj talerzyki wraz z cenami wywieszone są na ścianie. Oraz podane w menu. Zdarzają się jednak restauracje, gdzie każdy talerzyk ma taką samą cenę, bez względu na swoją zawartość. Trzeba zatem być czujnym już od samego wejścia.

Oprócz zgarniania z taśmy talerzyków z rybami, które skradły nasze serce, można również wybrać coś z menu: albo zamawiając poprzez tablet (łaskawsza dla obcokrajowca opcja) albo prosząc bezpośrednio Itamae-san – Szefa sushi (nie ma ryzyka, nie ma zabawy). Jeśli będziecie mieli szczęście, to zamówienie podjedzie shinkansenem. I będzie takie, jakie chcieliście.

Na koniec, kelner podlicza ilość talerzyków oraz ich kolory (jeśli akurat dane miejsce ma takie rozróżnienie). Potem, nie pozostaje nam nic innego jak zapłacić. Oczywiście, w kasie przy wyjściu. Nigdy bezpośrednio kelnerowi. Nie chcecie przecież, żeby nie spał całą noc z emocji, które moglibyście mu tym faktem zaserwować.

Ceny sushi w taśmowej knajpie są relatywnie niskie. Nasz ostatni rachunek wyniósł około 180 PLN w knajpie w Shibuya, obok Shibuya crossing. Czyli nie może być bardziej w centrum. Jeśli myślicie, że sporo, to pamiętajcie, że mówimy o jakichś 40 kawałkach ultra świeżej ryby i alkoholu na popicie. Także jeśli najeść się sushi, to tylko w Japonii. Weźcie sobie tę radę głęboko do serca.

4. Do czego ta gorąca woda? (po polsku, bo zadane w cichości, do współtowarzysza)

Otóż kranik z gorącą wodą jest do samodzielnego przyrządzenia zielonej herbaty w proszku – matcha, podanej w małym pojemniczku. Nie mylić z wasabi. Zielona herbata, podobnie jak imbir służą do zmiany smaku w ustach między różnymi kawałkami sushi i są w opcji open bar tudzież pijesz/jesz, ile chcesz aka no limits. No właśnie… a jeśli chodzi o wasabi…

5. Excuse me, can I have some wasabi?

Tutaj sprawa jest trochę skomplikowana. Możliwe są bowiem dwie opcje, w zależności od knajpy.

Pierwsza, która, oscyluje wokół, cytując klasyka, chyba żeś się z chujem na łby pozamieniał! Bo wasabi to ma jedynie Itamae-san i jak uzna za stosowne, nooo ewentualnie spyta Ciebie, to wasabi Ci do Twojego kawałka sushi wsadzi. Jeśli wasabi nie chcesz, zaznacz to w trakcie zamawiania.

Druga, bardziej łaskawa, mająca na uwadze samodzielność klienta (niezawsze słusznie). Przewiduje ona bowiem ogólną dostępność gotowego do spożycia wasabi, które można dozować sobie w miarę uznania. Tym razem własnego.

Żeby nie było, sosu sojowego, jak najbardziej, do sushi w Japonii się używa. Nie rozumiem skąd to zdziwienie. Tak, jak i zresztą do tysiąca innych potraw w tym, np. spagetthi. Jednym słowem: must have w japońskiej kuchni. Czy się tego chce, czy nie. W jego malutkiej ilości, należy delikatnie zamoczyć kawałek nigiri, oczywiście od strony ryby, bo przecież ryż jest już doprawiony. Wiadomo. Pałeczkami albo rękoma, bo właśnie ten drugi sposób jest tradycyjną metodą jedzenia nigiri. Ale nie ma się co spinać, bo nawet sami Japończycy nie przywiązują do tego większej wagi.

Jeśli dostosujecie się do powyższych zasad, pobyt w knajpie sushi będzie przyjemnym doświadczeniem. I co ważne, pozbawionym przypału ściągającego na Was oczy wszystkich gości i obsługi. Gwarantuję, że będziecie śnili o nigiri po nocach po powrocie do Polski. Ja śnię, a jeszcze z Japonii nie wyjechałam.

8 Replies to “5 pytań, których nie można zadać w knajpie sushi w Japonii”

  1. Nieludzki temat. Niehumanitarnie jest pisać o sushi dla tych, co nie mogą spotkać takiej knajpy zaraz za rogiem, za 5 minut. Oj, trzeba choć ukręcić sushi samemu, aby się pocieszyć. Czy są w tej Japonii jakieś kursy dla „przyjezdnych”, pokazy sushi masterów?

    1. Przepraszamy. Rzeczywiście było to okrutne 😉 Tak, sporo jest kursów kręcenia sushi. Odnośnie pokazów, nie jesteśmy pewni. Ale w taśmowych knajpach sushi można podpatrywać sushi masterów przez kontuar, zajadając się sushi. Wiem, znowu nieludzko wyszło 😉

  2. jeżu, no wreszcie coś podróżniczego i porządnie napisanego. a myślałam, że istnieją tylko dwa takie miejsca w internecie, z czego jedno jest moje. no i scooter w nagłówku = łezka w oku.
    pozdro z australii!

    1. 🙂 Czyli jest już trzy? 🙂 To podziel się tym trzecim 😉 Dzięki wielkie za niesztampowy, pozytywny komentarz. Damy znać jak będziemy w Australii 😉

  3. Ciekawe ile osób pomyliło wasabi z matchą! 😉

    1. Też się nad tym zastanawialiśmy 😉

  4. Moim ulubionym jest „KuraZushi”. Mają kilka oddziałów w Tokio: Minamisenju, Ikebukuro, Shinagawa. Tanie i dobre, i dobro bo tanie 🙂

    1. Znamy, chodzimy, lubimy dokładnie z tych samych powodów 🙂

Dodaj komentarz