9 popularnych produktów z japońskiej drogerii

Japonia to raj, jeśli chodzi o nietuzinkowe produkty. W każdej dziedzinie życia, również kosmetologii, higienie osobistej i szeroko pojętej medycynie. Wprawdzie brakuje tu kilku klasyków, jak np. poczciwego antyperspirantu, a tampony przypominają kawałek zwiniętej waty, ale za to istnieją produkty, które chwytają za serce. I to mocno. Niektóre z nich warto nawet zabrać jako japoński souvenir, bo w Kraju Kwitnącej Wiśni są bardziej popularne i atrakcyjniejsze cenowo. Jeśli oczywiście zmieszczą się do walizki obok tysiąca magnesów, 10 zestawów pałeczek i miliona opakowań Kit Kata o smaku matchy.

1. Wybielające krople do oczu

Kiedyś można by ich użyć po grubym balecie, kiedy to melanżowało się z ziomkami na mieście do rana, jakkolwiek koszmarnie to brzmi (i nie chodzi mi tu o program wieczoru). Dziś raczej przydaje się po nieprzespanej nocy, podczas której Bąbelek obudził się z niewiadomego powodu 30 razy. Czwarty raz w tym samym tygodniu. Bez względu na przyczynę, efekt po użyciu pozostaje ten sam: białe, przejrzyste gałki oczne, jak u wyspanego, zrelaksowanego człowieka, którym nie jest się od co najmniej kilku lat.

Użycie kropli można porównać do wlania sobie najbardziej miętowego na rynku Listerinu do oka. Przez około minutę, piecze jakby właśnie wypalano Ci gałki oczne. Płyn świdruje mózg. Przez jakieś 60 sekund, rozmazanym wzrokiem człowiek stara się więc dojrzeć, czy aby faktycznie nie wlał sobie do oka owego Listerinu. Albo Domestosa. Kiedy jednak pierwszy szok mija, ta oślepiająca biel gałek ocznych rekompensuje każdą niedogodność. Nawet poczucie wypalonych oczu.

Na polskim rynku można spotkać krople o podobnym składzie, których zadaniem również jest wybielenie gałki ocznej. Ale brak w nich jednej substancji. Tej samej, która stosowana jest w leczeniu jaskry (tak, mamy w domu chemika i nie jestem nim ja). Tym samym, efekt nie jest aż tak piorunujący albo piekący. Jak kto woli.

Cena: około 20,00 PLN

2. Ogrzewająca maska na oczy

Człowiek zmęczony to człowiek z podkrążonymi oczami. Co z tego, że wybielającymi kroplami do oczu uda się ukryć zmęczenie, skoro i tak widoczne zostają wory pod oczami, które czasem zwisają aż do ust, np. u mnie. Na tę okoliczność, japońska drogeria oferuje ogrzewające maski na oczy, które w okamgnieniu, zgodnie z informacjami na opakowaniu, niwelują wszystkie oznaki zmęczenia. Sprawdziłam po kiepskiej nocy, nie zadziałało. Może warunkiem skuteczności jest nieposiadanie dzieci. Nic jednak o tym nie wspomnieli na opakowaniu. Tak czy siak, muszę przyznać, że takie 20 minut z ogrzewającą maską na oczach dorównuje zjedzeniu tabliczki czekolady na raz. Czyli jest przyjemnie. Z tą różnicą, że nie ma się wyrzutów sumienia.

Maseczki ogrzewające można dostać w kilku różnych zapachach. Dostępna jest również wersja dla panów. Niestety, nie wiem czy różni się czymś więcej niż panem, zamiast panią, na opakowaniu.

Cena: około 17,00 PLN / 5 sztuk

3. Silikonowa maska na twarz

Osobiście maseczki robię sobie wtedy, kiedy przypomnę sobie, że mam je w domu, a do tego znajdę trochę wolnego czasu. Dużo warunków do spełnienia na raz, czyli wychodzi to bardzo rzadko. W całej Azji, w tym oczywiście w Japonii, bardzo popularne są maseczki w formie płacht na twarz. Ale jak się okazuje, położenie sobie takiej płachty, bez nałożenia, dodatkowo, silikonowej maski, to przestępstwo w biały dzień i amatorszczyzna. Ta ostatnia bowiem, powoduje, że substancje zawarte w płachcie mają milion razy lepsze działanie. Ponoć silikonowej maski można używać również z tradycyjnymi maseczkami, a nawet kremami. Efekt piorunujący. Tak mówią internety. Z moją częstotliwością używania wszelkich kosmetyków, ciężko o obiektywną opinię.

Maseczkę można dostać w drogeriach, ale też w znanej w Japonii sieciówce Daiso, z większością produktów za 100 jenów.

Cena: około 3,50 PLN

4. Maskara do włosów

Która z nas nie ma za sobą fascynującej przygody samodzielnego farbowania włosów, kiedy to kolor, bez względu na ten podany na opakowaniu, zawsze wychodzi rudawy? To oczekiwanie i nadzieja, że na pewno tym razem będzie taki, jak sobie wymarzyłyśmy. Albo co najmniej zbliżony do tego, który obiecuje producent. Piękne chwile…

Najgorsze, że bez względu na efekt końcowy, zawsze i tak, prędzej czy później (ale zazwyczaj prędzej) pojawiają odrosty tudzież siwe włosy i znowu trzeba przejść cały, z góry skazany na niepowodzenie, proces. Nie w Japonii. Bo i owszem, można co parę tygodni farbować włosy, żeby zamaskować bezczelnie wyłażące na światło dzienne odrosty albo gdzieniegdzie pojawiającą się siwiznę. Ale po co? Łatwiej, szybciej i przede wszystkim taniej zafarbować tylko odrosty. Albo pojedyncze, niesforne siwe włosy. Wystarczy dobrać odpowiedni odcień brązu albo po prostu kolor czarny (rudym i blondynkom dziękujemy) i zatuszować to, co wstydliwe za pomocą maskary do włosów. Do wyboru: malutka buteleczka z łatwym w użyciu aplikatorem albo maskara przypominająca tę do rzęs. To jest, proszę państwa, moje odkrycie roku.

Cena: około 20,00 PLN

5. Kac shoty

Japończycy lubią się napić, ale kac nie jest powodem nie przyjścia do pracy. L4 w Japonii jest jak dobre sushi w Polsce (czyli nie istnieje). Dlatego też, producenci suplementów wypuścili na rynek kac shoty. Małe, kolorowe, magiczne buteleczki, można kupić w drogerii, ale też w każdym sklepie typu 7 eleven. Warto pamiętać o tym, że zawartość należy wypić przed imprezą. Przede wszystkim, prewencja! Ponoć dzięki temu, następnego dnia, można uniknąć kaca mordercy. Dawka starannie dobranych składników raczej nie pomoże, jeśli planujemy walnąć 15 piw. Ale może nie zaszkodzi. Próbowałam, nie poczułam spektakularnej różnicy. Na Maćka szkoda nam było nawet jednej butelki, bo on raczej z drużyny 15 piw.

Cena: około 35,00 PLN / 6 sztuk

6. Tabletki na przeczyszczenie

Biorąc pod uwagę funkcjonalność japońskiej toalety, sprawa wypróżnienia musi być w japońskim społeczeństwie istotną kwestią. Nie sądzę, że jest to temat do rozmów przy rodzinnym stole, ale ewidentnie, Japończycy podchodzą do tego z większym luzem. Dowód? Obrazowa rozpiska tego, jaka kupa jest zdrowa, wliczając kształt i kolor, dostępna jest nad półkami z lekami na przeczyszczenie. Urocze, nieprawdaż?

Ogólnie rzecz biorąc, skład leków na przeczyszczenie nie różni się niczym od specyfików dostępnych na polskim rynku, ale dla samego dołączonego do niego kupnego gadżetu, warto je sobie w Japonii zakupić. Ja się zakochałam. W gadżecie. Na testy się nie skusiłam. Jeszcze.

Cena: około 35,00 PLN

7. Ogrzewacze do ciała

W Tokio, w którym temperatura nie schodzi poniżej zera, a śnieg jest wydarzeniem omawianym w wiadomościach, popularność wszelkiego rodzaju ogrzewaczy jest nieco zaskakująca. Dostępne w każdym sklepie, za grosze, towarzyszą Tokijczykom w drodze do pracy albo w samej pracy. Biorąc pod uwagę, że w budynkach nie ma centralnego ogrzewania, wcale aż tak to nie dziwi. W Polsce ogrzewacze reklamowane są jako produkt dla amatorów sportów zimowych, w Japonii – wręcz przeciwnie. Tutaj nikogo się nie dyskryminuje w tym temacie. Śmieszki, heheszki, ale przyznaje, że sama używałam ogrzewczy w zimie i gorąco polecam. Zwłaszcza na zimowe, wieczorne zwiedzanie.

Cena: około 17,00 PLN / 10 sztuk. Dostępne również w Daiso.

8. Chusteczki do zębów

Ten produkt testowaliśmy obydwoje. Zdania są nieco podzielone. I tak, Maćka recenzja zamknęła się w jednym słowie: chujowe. Ale on w ogóle nie ma pisarskiego polotu i myje zęby jakieś siedem razy dziennie (nie, nie przesadzam). Ja na tym punkcie nie mam takiego hopla, i uważam, że może i chusteczki nie zastępują mycia zębów, ale jednak dają jego namiastkę. Niewielką, ale jednak. Zawsze coś tam się nimi wytrze. Chusteczki są 100% bawełniane i nawilżone, z lekką nutką mięty. Idealne wtedy, kiedy nie ma się dostępu do wody, albo tenże jest ograniczony. Powiedzmy, że do samolotu, na wycieczkę, przed spotkaniem – jak najbardziej. Do podreperowania sytuacji po obiedzie z dużą ilością czosnku – już niekoniecznie.

Cena: około 12,00 PLN

9. Przenośny dwutlenek chloru

Japończycy to niezwykle dbający o czystość naród. Sam fakt, że przed wejściem do wanny, należy się umyć pod prysznicem wiele mówi o tym narodzie. Do tego toalety połączone z bidetem i na masową skalę używane maseczki. Jednym słowem: czystość i brak zarazków rządzą w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tego może i lekko chorobliwego obrazka gloryfikującego czystość, dopełnia dwutlenek chloru w przenośnej wersji. Dokładnie ten sam, którego używa się do dezynfekcji wody w kranie (mówiłam, że mamy w domy chemika). Zadaniem takiego fikuśnego gadżetu z dwutlenkiem chloru w środku, jest pozbycie się zarazków i bakterii wokół osoby, która go nosi, np. jak długopis wpięty w kieszonce koszuli. Jest też wersja stacjonarna, do domu albo miejsca pracy, w małej butelce. Można dobrze zadbać o czystość powietrza wokół siebie?

Cena: około 40,00 PLN

Owszem, zdajemy sobie sprawę, że część tych produktów można znaleźć w Polsce, ale ich cena, dostępność i popularność jest na zdecydowanie innym poziomie. Sushi i ramen też można zjeść w Polsce. Ba! Nawet Japończyka można spotkać w naszej pięknej ojczyźnie. Ale żadne z nich nie będzie takie jak w Japonii.

7 Replies to “9 popularnych produktów z japońskiej drogerii”

  1. Hej , spotkaliście się , z instalacją wodorową, lub z butelką ktora nasyca wodę w wodór. Podobno wodór wprowadzany do organizmu ma szerokie zastosowanie w otyłości, chorobie PARKINSONA, Alzheimera, poprawia wygląd skóry, spowalnia starzenie się komórek i wiele innych. Podobno Japończycy już stosują inhalacje w szpitalach. Informacje przeczytałam na stronie molecular hydrogen institute.

    1. Hej. Pierwszy raz o tym słyszymy, ale sprawdziliśmy i dosyć szeroko dostępne w sklepach. Podpytaliśmy też japońskich znajomych, ale słabo znają temat i nie korzystają.

  2. Inhalacja , a nie z instalacja *

  3. A czym jest też gadżet dołączony do proszków na przeczyszczenie?

    1. Liczyliśmy na to pytanie i bardzo nas ono cieszy. Jest to zadowolona kupa 🙂

  4. Byłam w Japonii, 4 razy, ale przyznam, że nawet mnie te produkty zaskoczyły:) super!

    1. Musisz zatem wrócić i przetestować 😉

Dodaj komentarz