Co mnie przeraża, kiedy chwilowo wyjeżdżam poza Japonię

Tak tu się rozpisuję, że wszystko mnie w tej Japonii dziwi, conajmniej jakbym była z Radomia. Trzeba jednak pamiętać, że w Japonii widzi się rzeczy, których nie można odzobaczyć; przeżywa się wydarzenia, których nie da sie odprzeżyć i doświadcza emocji, których nie da się oddoświadczyć. Japonia niszczy mózg. No dobra, tylko zmienia, jeszcze nie wiem czy na lepsze czy gorsze, ale na pewno powoduje, że już nie jest się tym samym człowiekiem. W związku z tym, po wyściubieniu nosa z Kraju Kwitnącej Wiśni, choćby na pewien czas, nagle dziwią człowieka rzeczy, które wcześniej były conajmniej normalne. Co gorsza, nawet samo pojęcie normalności nie jest już takie jak kiedyś. Ma się ochotę spojrzeć w lustro i zapytać: quo vadis? Que pasa? Co jest, kurwa?

Toaleta

Od kiedy mieszkamy w Japonii, za każdym razem, gdy wyjeżdzamy poza granice naszej tymczasowej, ukochanej ojczyzny, kalkulujemy dwie rzeczy: cenę biletu i ilość dni jaką damy radę wytrzymać bez japońskiej toalety. Musicie wiedzieć, że jest to rzecz, którą w Japonii pokochałam bezgranicznie i która rekompensuje mi, z nawiązką, niepowodzenia dnia codziennego. Zdecydowanie lepiej przecież znosić stres, smutek, poczucie besilności albo niesprawiedliwości na cieplutkiej desce z wmontowanym bidetem.

Hałas

Wszędzie jest głośno: na ulicach, w sklepach, w knajpach. Zastanawiasz się czemu Ci wszyscy ludzie tak się drą. Czy naprawdę trzeba krzyczeć przez połowę Biedronki, że oszukali z tą przeceną cebuli w gazetce? Czy naprawdę trzeba ze sobą rozmawiać w knajpach? Nie można wysłać smsa? Albo chociaż mówić o pół tonu ciszej. Tudzież trzy. Czy nie można robić wszystkiego w ciszy i wydawać z siebie minimalnej ilości dźwięków? Przecież można tak żyć. Wiem, bo widziałam. W Japonii tak żyją.

Jazda samochodem

Nagle poza Japonią, za kierownicą czujesz się jak w dżungli, w której musisz walczyć o przetrwanie. Jeśli się nie wepchniesz na chama, nie strąbisz innego kierowcy, nie pokażesz mu środkowego palca albo go nie zbluzgasz (to nic, że Cię nie usłyszy), zginiesz. Czujesz się, jakbyś grał na Atari i niby wszystko spoko, ale od roku nie działa Ci dobrze joystick w lewą stronę i wiesz, że w każdej chwili coś może pojść nie tak. Ja nie wiem, komu to potrzebne… Na pewno nie Japończykom.

Śmieci

Ma się nieodparte wrażenie, że wszędzie jest syf, walają się śmieci i nikt nie sprząta. Wrażenie nie jest mylne, niestety, wszędzie jest syf, walają się śmieci i nikt nie sprząta. A przecież można, bez koszy, w czystości, bez tony śmieci dookoła. A do tego, w każdym domu segregować odpady jak w podręczniku o ekologii. Wprawdzie chyba w Japonii nie dodrukowali rozdziału o plastiku, jako że każde warzywo potrafi być zapakowane w sklepie w osobną siateczkę, ale przecież nikt nie jest idealny. Nawet Japończycy.

Obsługa

W Japonii obsługa jest na najwyższym poziomie i nawet jak ktoś ma ochotę wbić Ci nóż w plecy, to zrobi to w myślach i dopiero w domu. Mimo targających nim emocji, będzie trwał nieustannie z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Aż wróci do domu, oczywiście. Poza Japonią, uśmiech, dość często bez wyraźnej przyczyny, zastępuje wyraz niekrytej nienawści, ewentualnie pasywno-agresywnego znudzenia. A za wszystko trzeba jeszcze dać napiwek. I to wcale nie mały.

Kultura

Z ogólnie przyjętymi standardami kultury też jest czasem nie za ciekawie poza Japonią. Przed dłuższym pobytem w Kraju Kwitnącej Wiśni, naturalnym jest, że jeśli da się coś przekombinować, to oczywiście, a czemu by nie. Przeskoczyć miejsce w kolejce, bo akurat sąsiad musiał za potrzebą – jak najbardziej. Zająć miejsce parkingowe, bo inny chętny nie przycisnął gazu na 5 ostatnich metrach – proszę Cię bardzo. A w Japonii, w kolejce stoi człowiek zrelaksowany, wiedząc, że musiałby się trafić jakiś wyjątkowy burak (albo obcokrajowiec), żeby pozbawić oczekującego zasłużonej miejscówki. Dobrze, że nie ustępują miejsca w komunikacji miejskiej, bo bym pomyślała, że jestem w raju.

Bezpieczeństwo

W Japonii nikt nikogo nie zaczepia, nie chce pożyczyć piątaka ani nie rozładował mu się telefon i nie ma nagłej potrzeby zadzwonienia, dosłownie na sekundkę, do chorej ciotki. Nikt też nie czai się na cudze rzeczy. No bo jakim prawem, skoro są cudze? Niby takie oczywiste, ale jednak nie. Nie raz zdarzało nam się zostawić telefony czy portfele na stoliku w knajpie, w wózku na ulicy czy na kocu w parku i odejść gdzieś na chwilę, tracąc je z oczu. Nie wzbudziły żadnego zainteresowania. Żadnego. Niestety, jak tylko wyjeżdzamy z Japonii, ciągle nerwowo sprawdzamy czy, aby nikt nam niczego już nie zajumał. Kiedy w lipcu w Radomiu (kluczowa informacja) zostawiłam niechcący telefon w samochodzie to wracałam z obłędem w oczach, zastanawiając się czy nie ma już tylko telefonu czy już samochodu. A nie był to najnowszy model ani telefonu, ani tym bardziej samochodu.

*Tak, jestem z Radomia, a właściwie spod. Teraz już wiecie dlaczego potrafię przeżyć nawet w Japonii.

4 Replies to “Co mnie przeraża, kiedy chwilowo wyjeżdżam poza Japonię”

  1. To prawie jak ja, spod Radomia, no w sumie obok w prawo i tak aż do Lublina. 😁
    Najwięcej śmieci w Japonii (nie, że na świecie, bo nie wiem czy Kambodże jakiś kraj przebije) to jednak widziałam w pewnej dzielnicy w Tokio (na ulicach) i w sklepowych kibElach. Mam dowody 😝

    Przez to, że nie ma koszy to tam aż się wylewa. I zastanawiam się, czy ludzie serio sadzają swoje dzieci do tych „trzymanek” w WC? I czy je ktoś myje?! Od spodu są często wręcz zapleśniałe. I te… bakterie 😁

    Mam też nieodparte wrażenie, że naród który tak strasznie tłumi emocje, ciągle się uśmiecha w sklepach (ale za wszelką cenę nie chce Cie widzieć gdy Ty uśmiechasz się na ulicy) i poddaje się bez szemrania z góry narzuconym regułom – to jakiś taki chyba bardziej skłonny jest do sadyzmu. 🤭

    Z resztą moje żebra w Japonii odczuły tą ksenofobię a i sama byłam niemilo potraktowana gdy wyszłam z onsenu i chciałam wysuszyć włosy.
    Panie które okupowały wszystkie miejsca udawały, że nie wiedzą o co mi chodzi. Ok, angielskiego znać nie muszą, ale normalnie nawet pokazywania paluchem na suszarkę i moje mokre włosy nie zrozumiały, że chce skorzystać z suszarki. Niby.
    Żadna nie odeszła od stanowiska ( 4 toaletki a przy nich suszarki) mimo, że były i wysuszone, i ubrane a nawet umalowane (chociaż była 22w nocy), pomijam często osoby, które na mój widok z onsenu (a ja lubię takie łaźnie) wręcz uciekały w popłochu. 😁

    Za to do dzisiaj niezmiernie mam przed oczyma obrazy, jak Japończycy mimo deszczu stoją w grzecznej kolejce czekając na autobus, mimo że pod wielkim dachem przystanku mogliby się pomieścić wszyscy, ale w kupie jest… nie fajnie, więc nawet w deszczu ale na swoim miejscu, w ogonki, pod gołym, deszczowy niebem .❤️

    I Staremu zginęły okulary w aptece. Wrócił za pół godziny jak się zorientował, ale już nie było, ale.. za to moja koleżanka zostawiła portfel z dokumentami w McDonald’s i jak wróciła to obsługa oddała z takimi pokłonami jakby to oni byli winni, że ona roztargniona. 😛
    Więc różni to bywa.

    I ostatnio do Japonii wpadliśmy prawie z Kolumbii, więc co do uważana na sprzęt to koolosalna różnica, ciągle miałam ten odruch, czy wszystko mam i czy nikt podejrzany nie idzie, biegnie czy jedzie skuterem. ❤️ Bo tam świadkami kradzieży byliśmy parę razy. I jeszcze ten hałas. Do dzisiaj mam dosyć salsy i hiszpańskich piosenek wylewających się (na cały regulator) z wszystkiego, wszędzie i o każdej porze. I tu byłam wdzięczna Japonii za spokój, chociaż moje dziecko mnie pocieszylo, mówiąc, że stara się robię więc mnie głośne dźwięki denerwują. ❤️

    1. Prawie studiowałam w Lublinie 😉

      Wszystkiego są dobre i złe strony. Jak dobrze wiesz, w Japonii widzę więcej tych niekoniecznie dobrych, ale staram się znajdować i pozytywne 😉

      Z tymi emocjami to totalnie nie jest to normalne i Japończycy płacą za to wysoką cenę. Oczywiście, nie zdają sobie z tego sprawy. A ja jestem chamska i im jeszcze o tym nie powiedziałam 😉

      Ksenofobia, rasizm… niestety w Japonii są mocno obecne i niestety, mocno tego doświadczyliśmy… 🙁 Szkoda, że spotyka to też turystów, którzy wpadają tu na krócej niż my… 🙁

      Szkoda tych okularów 🙁

      A o Kolumbii i Ameryce Płd. marzę! Tylko chyba to nie jest dobry pomysł prosto z Japonii. Mogłabym dostać zawału…

  2. W Japonii nie byłam (jeszcze 😉) więc nie wiem, ale Kolumbię polecam z caaaaaalego serca. To mój ulubiony kraj w Ameryce Łacińskiej (a byłam w sporej części 😉). Kolorowo, cudownie, wesoło, spontanicznie, radośnie, i….. przynajmniej w porównaniu z Mejsykiem czy Peru bezpiecznie.

    1. O Ameryce Południowej marzymy. Na razie tylko Brazylię udało się zrobić, ale kto wie, może niedługo uda się i Kolumbię 🙂 I ciekawe z tym bezpieczeństwem. Myślałam, że Kolumbia słabo wypada na tle innych państw Ameryki Płd. a tu proszę…Dobrze wiedzieć!

Dodaj komentarz