Co mnie zaskoczyło w Japonii – mieszkanie

Kiedy okazało się, że przeprowadzamy się do Japonii, oprócz kilku niewybrednych epitetów i komentarzy, że chyba nam już do reszty odjaniepawliło, każdy, a wiadomo, że nagle wszyscy, w okamgnieniu, stali się znawcami japońskiej kultury, zapowiadali nam, że mieszkania są bardzo małe i zapewne będziemy mieszkać w klitce. I właściwie to musimy się cieszyć, że w tej dziupli będziemy sami, a nie z dwiema innymi rodzinami. Jak się potem okazało, nie wielkość mieszkania a jego wygląd i wyposażenie zdziwiły mnie najbardziej.

1. Niekoniecznie zachwycającym must have w japońskim mieszkaniu jest tapeta. Wszędzie, w każdym pomieszczeniu, również w kuchni, łazience i toalecie. Zazwyczaj biała (choć i zdarzają się wariackie wzory), z lekką fakturą. Ponoć przy wynajmowanych mieszkaniach, tapetę zmienia się po każdym najemcy. W naszym poprzednim mieszkaniu nie zmienili jej przed nami (na szczęście dla nas – mogliśmy udawać, że to nie my ją tak pobrudziliśmy), ale w obecnym na pewno była zmieniana. Tapeta łatwo się brudzi, ciężko się czyści, nie można na niej nic wieszać ani przyklejać, bo przy zdejmowaniu dekoracji, schodzi razem z nimi. A dodatkowo, w łazience czasem odkleja się z powodu wilgoci. Wydawałoby się, beznadziejne rozwiązanie do mieszkania. I słusznie, bo takie właśnie jest.

2. Kuchenki gazowe mają grilla przeznaczonego specjalnie do przygotowywania ryb. To tak jakby ktoś się zastanawiał czy Japończycy faktycznie te ryby jedzą. Akurat wiem na 100%, że grill jest do ryb, bo jest ona narysowana obok. A przynajmniej była na kuchence w poprzednim mieszkaniu. Niestety, nie wiem do czego służą inne bajeranckie funkcje naszej kuchenki umiejscowione na wysuwanym panelu. Rysunków brak, a jeszcze jakoś nie było okazji podpytać co i jak. Uprzedzając pytania: tak, można się przyzwyczaić do nierozumienia funkcji dostępnych w mieszkaniu albo w domowym sprzęcie i to całkiem szybko. Z przykrością muszę stwierdzić, że piekarnik nie jest obowiązkowym wyposażeniem japońskiego mieszkania. Szkoda, bo akurat miałam plan podszkolić się w wypiekach. Trudno. Co zrobisz.

3. Niektóre mieszkania mają na wyposażeniu zmywarkę. W niczym nie przypominają one jednak zachodnich zmywarek, do których można zapakować naczynia i talerze po kolacji dla 10 osób albo niesfornego bąbelka (jak to?! Wy tak nie robicie?!). W japońskiej wersji, talerzy mieści się około 5, szklanek 4, a o włożeniu garnka albo dziecka można jedynie pomarzyć. Popularne są też zmywarki zewnętrzne. Jak można się domyślić, nie mieści się do nich więcej niż do tych wbudowanych na stałe.

4. W kuchni często można znaleźć panel umożliwiający wlanie wody do wanny. Jest to ułatwienie stworzone specjalnie dla kobiet, które w trakcie przygotowywania kolacji dla męża, mogą w tym samym czasie ogarniać mu kąpiel. Czyż to nie jest wspaniałe? Może i lekko szowinistyczne rozwiązanie, ale jakoś na pralkę i zmywarkę nikt nie narzekał.

5. Łazienka posiada część suchą, ze zlewem, pralką i szafkami (czyli nic szczególnego) oraz część mokrą: prysznic oraz wannę nazywaną ofuro (czyli wow). Część mokra stanowi co najmniej 1/3 powierzchni całej łazienki, co jest, delikatnie mówiąc, super. Trochę schodzi zanim zorientuje się człowiek, że to wszystko jest do wzięcia prysznica i koniec z obijaniem się o zabezpieczającą przed zalaniem łazienki pleksi albo walką z marna zasłonką. Przed wejściem do ofuro, trzeba się najpierw umyć pod prysznicem, podobnie po kąpieli w wannie, w której jest zakaz używania mydła. Na szczęście nikt nie wpada wieczorem, od czasu do czasu, sprawdzić czy zakaz jest respektowany. Chyba… Nieodłącznym elementem wanny jest plastikowa płachta pozwalająca utrzymać wysoką temperaturę wody, jeśli kąpiel przygotowujemy wcześniej. Wanna posiada również opcję podgrzewania wody.

Dodatkowo, w części mokrej znajduje się panel umożliwiający regulację temperatury wody. Można również, dzięki niemu, zadzwonić po pazia (bez ekscytacji, chodzi o męża, żonę albo ewentualnie dziecko) kiedy skończy się wino w kieliszku albo (bardziej prawdopodobne) szampon do włosów.

Ach, zapomniałabym, pod prysznicem można się dokładnie obejrzeć dzięki sporym lustrom na ścianie. Czy to nastraja pozytywnie podczas porannego prysznica? Powiedzmy, że jest to kwestia indywidualna. Pomijając ten fakt, trzeba przyznać, że łazienka to mocna strona japońskiego mieszkania.

6. W toalecie jest, oczywiście, kibel z funkcją bidetu. Niby kibel, a powoduje, że życie zmienia się o 180 stopni i to na lepsze. Kocham go do tego stopnia, że obawiam się, iż może zaważyć w przyszłości o decyzji pozostania w Japonii. Na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiem czy wolę siedzieć na ciepłej desce klozetowej nie wiedząc jakie opcje ma moja kuchenka gazowa czy na zimnej wiedząc, że nie może zrobić nic poza przypaleniem garnka.

Japońskie mieszkania słyną ze sprytnych rozwiązań. I tak, jeśli w toalecie nie ma miejsca na wolnostojący zlew, jest on zamontowany fabrycznie na spłuczce. Woda w zlewie zaczyna lecieć w momencie spuszczania wody w muszli. Nie można jej odkręcić ot tak. Nie mówcie, że nie jest to super bajeranckie. Mnie to nieustannie bardzo ekscytuje. Ale może, po prostu, Wy macie bardziej pasjonujące życie niż ja.

7. Japończycy kochają domofony. I nawet jeśli domofon jest dwa metry od drzwi, zanim je otworzą, najpierw go odbiorą. W końcu nigdy nie wiadomo co za licho się przypałętało. Często, opcja domofonu przewiduje inteligentne przegonienie nieproszonego gościa poprzez wbudowane dźwięki szczekającego psa albo płaczącego dziecka. Ale nie, tu zupełnie nie chodzi o to, że Japończycy nie potrafią powiedzieć czegoś wprost… Niestety, w obecnym mieszkaniu nie mamy tej opcji. Na szczęście mamy dziecko, które potrafi płakać. Nad szczekaniem jeszcze pracujemy.

8. W mieszkaniach nie ma centralnego ogrzewania. Nie, żeby nie było potrzebne. Po prostu nie ma. Zresztą kto by się tam przejmował takimi detalami. Zawsze przecież można zakupić piecyk albo używać opcji ogrzewania w klimatyzatorze, który w każdym mieszkaniu i tak jest, bo bez niego w lato można się uwędzić.

9. Na otarcie zmrożonych w zimie łez, Japończycy polecają kotatsu – stolik z wbudowanym grzejnikiem, na który nakłada się specjalny koc. Pod koc wsuwa się zmarznięte nogi – wersja dla twardzieli. Albo głowę – wersja dla zmarzluchów. U nas w rodzinie są i twardziele i zmarzluchy. Wyobraźcie więc sobie długie, zimowe wieczory w towarzystwie kotatsu

10. Tatami room, to tradycyjny japoński pokój wyłożony matami ze słomy ryżowej. Wiele mieszkań nadal posiada jedno takie pomieszczenie, ale zdarza się to co raz rzadziej w nowym budownictwie. Tradycyjne tatami ma wielkość 90 cm x 180 cm i używane jest jako jednostka miary, co oznacza, że możemy powiedzieć, że pokój jet wielkości 3 tatami. Musicie przyznać, że brzmi to bardziej wyszukanie niż pospolite 3 m x 2 m. Na matach tatami rozkłada się na noc futony (materace), które w ciągu dnia chowa się do specjalnej ogromnej szafy. W dzień jest to więc pokój dzienny, a w noc – sypialnia. I na co komu wielkie mieszkanie? Spokojnie w takim układzie można się zmieścić na 15 metrach kwadratowych. Przepraszam, spokojnie można się zmieścić w mieszkaniu o wielkości 9 mat tatami.

11. W pralkach nie ma grzałek. Oczywiście, można kombinować: zmieniać temperaturę dostarczanej wody, a potem odłączyć zimną albo używać ciepłej wody z ofuro do wyprania brudnych skarpet. Ale z automatu, ciepłej wody w pralkach brak. Teraz wszystkie matki mogą wyobrazić sobie jak się czuję wyciągając ubrania bąbelka z pralki. Tak, żal i smutek. Na szczęście, do tego też się można przyzwyczaić. Wszak brudne dziecko to szczęśliwe dziecko.

Może i trochę (a nawet bardzo) trąci żenadą ta ekscytacja rozwiązaniami stosowanymi w tutejszych mieszkaniach. Ale prawda jest taka, że Japonia jest pierwszym krajem, w którym po wejściu do mieszkania, czułam się zagubiona i nie wiedziałam do końca co i jak. Teraz śmieszki heheszki, ale wspomnicie moja słowa kiedy w Japonii, zamiast hotelu, wynajmiecie mieszkanie na airbnb i będziecie chcieli zadzwonić z awanturą do właściciela, że w pokoju nie ma łóżek, a w zlewie w toalecie nie da się odkręcić wody. Zaoszczędzicie sobie wówczas czasu, nerwów, a przede wszystkim wstydu.

6 Replies to “Co mnie zaskoczyło w Japonii – mieszkanie”

  1. Oj….śpicie na futonach?!!!
    Mi po tygodniu takiego spania i siedzenia na podlodze brakowało bardzo normalnego łóżka, z ktorego mozna spuścić nogi…..nie wiedzialam, ze to takie przyjemne

    1. Właściwie nie. Futony mamy w celach kempingowych 😉 i czasem do drzemek. Śpimy na normalnych materacach, ale też rozłożonych na ziemi więc jesteśmy przyzwyczajeni do niespuszczania nóg z normalnego łóżka 🙂

  2. Paula, wracajcie! Taki kibel mozna juz u w europie zamontowac, 1000pln podrobka ale dziala. Oryginal 6k.
    Ej ale jak to nie ma cieplej wody w pralce?! A te guziczki w kuchence to pewnie jakas super sprawa, az zglodnialam, dowiedz sie koniecznie !
    A w zimie jest zimno zimno czy znosnie? Ale jak to ze oni moga kibel podgrzac ale mieszkania to juz nie?
    A ja tu w paryzu narzekam na roznice kulturowe…

    1. Przekonałaś mnie 😉 Zawsze można się ogrzać siedząc cały dzień na ciepłej desce klozetowej 😉 W zimie jest znośnie, chociaż dogrzewaliśmy się klimą, a do tego mieliśmy podgrzewaną podłogę. Nie wiem jak w tym roku będzie, bo tu już podłogi podgrzewanej nie mamy (chyba 😉) Ściskamy mocno❤️

  3. […] w porywach do 200 km/h. Szyby drżały jak opętane. Chwilami miałam ochotę zamknąć się w tatami room, który nie ma okien, żeby nie słyszeć wiatru. Bałam się, że coś wpadnie przez szybę z […]

  4. […] wiele cennych informacji i ciekawostek o Japonii z pierwszej ręki. Przeczytajcie o jej mieszkaniowych perypetiach, o tym jak kupuje się w Japonii leki i co trzeba wiedzieć o zamawianiu sushi […]

Dodaj komentarz