Czy Japonia jest krajem rozwiniętym?

Japonia wydaje się być krajem rozwiniętym na każdej płaszczyźnie: technologicznej, społecznej i ekonomicznej. Nierzadko kojarzona jest z nowinkami i technologicznymi rozwiązaniami, które wprawiają w osłupienie nawet największego sceptyka. Podobnie wydaje się być na polu społecznym. Często z góry zakłada się, że w takim kraju wszystko hula tak, jak powinno. W końcu to Japonia. Przed przyjazdem spodziewa się więc człowiek gruszek na wierzbie. A potem japoński klops. Bo owszem. Niektóre rozwiązania potrafią zachwycić, ale są też kwestie, które zadziwiają. I to wcale nie pozytywnie. Ale spokojnie. Nie będzie to zawiły wywód o sytuacji Japonii, a raczej luźne przemyślenia na tematy ze sobą niezwiązane. W końcu raz się żyję.

Zacznijmy od kilku pozytywów, które zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu, potrafią zachwycić. A przynajmniej zrobić dobre wrażenie. I nie, tym razem nie będzie o japońskiej toalecie. Chociaż jak już chyba każdy wie, kocham ją miłością bezgraniczną. No chyba, że nacisnę nie ten przycisk co trzeba. To wtedy się gniewamy. Ale tylko chwilę. Bo na nią nie da się długo boczyć. Niekoniecznie z własnego wyboru.

Shinkansen

Shinkansen czyli szybki pociąg to chyba, obok Tokio i Fuji, jedno z pierwszych skojarzeń na temat Japonii. Mimo, że teraz już w wielu państwach, również europejskich, można przejechać się szybkim pociągiem, to Japonia była prekursorem w tym temacie. Shinkanseny zaczęły funkcjonować niemal 20 lat przed uruchomieniem regularnych, szybkich połączeń kolejowych w Europie. Ważnym jest też fakt, że Shinkanseny to nie są jakieś cuda wianki magnetyczne, a tradycyjne pociągi osiągające prędkości rzędu 320 km/h. Ale w Kraju Kwitnącej Wiśni nie o szybkość chodzi, a bardziej o to, że Shinkansen to normalny środek transportu, a nie luksus i atrakcja turystyczna. Przynajmniej dla Japończyków. Sieć Shinkansenów jest na tyle mocno rozbudowana, że szybkie pociągi z Tokyo station do Osaki albo Kioto odjeżdżają co kilkanaście minut. Codziennie. Za tę przyjemność jednak słono trzeba zapłacić. Ale cena jest adekwatna do usługi. Podobnie jak i ta w Polsce. Owszem, w czasach studenckich może i jechałam pociągiem spod Radomia do Warszawy, około 80 km w 2 godziny. Ale za niecałą dyszkę!

Rowery elektryczne

W Japonii rowery to jeden z najbardziej popularnych środków komunikacji. Jest ich aż 80 milionów na prawie 127 milionów mieszkańców. Czyli grubo. Niektóre jednoślady ewidentnie, sądząc po wyglądzie, łatwego życia nie mają. W końcu rower nie ma wyglądać, a śmigać. Ale nie wszyscy jeżdżą na zdezelowanych, zardzewiałych dwóch kołach. Wiele jednośladów jest odpicowanych, a do tego elektrycznych. W głowie od razu układa się scenariusz samo jeżdżącego pojazdu, który od czasu do czasu jedynie wymaga machnięcia pedałem. I to bardziej dla animuszu niż z faktycznej potrzeby. No niestety, tak nie jest. Rower sam nie pedałuje za rowerzystę, a jedynie wspiera go podczas żmudnego machania nogami. Nie zmienia to jednak faktu, że taki rodzaj pojazdu w Japonii jest bardzo popularny i wcale nie uchodzi za lans i luksus.

Zautomatyzowane kasy w sklepach

W Japonii rządzi gotówka. To właśnie głównie w ten sposób płaci się w sklepach, restauracjach i innych miejscach usługowych. Japończyk z wypchanym portfelem nie jest więc rzadkim widokiem. Ale często, zwłaszcza w sklepach, transakcje gotówkowe odbywają się z minimalnym udziałem sprzedawcy. A to dlatego, że obok taśmy, z której ekspedientka ściąga produkty do skanowania, stoi maszyna odpowiedzialna za odwalanie za sprzedawcę całej brudnej roboty. To do maszyny wrzuca się pieniądze, to maszyna wydaje resztę i paragon. A zadaniem ekspedientki jest się uśmiechać i kłaniać do klienta. Tym sposobem, wszyscy są zadowoleni i nie ma niepotrzebnych niesnasek o źle wydaną resztę. Prewencja przede wszystkim.

Prywatna skrzynka na przesyłki

Wyobraźcie sobie, że swoją prywatną skrzynkę w stylu Inpost macie we własnym bloku. Nie ma chodzenia po paczki do najbliższego paczkomatu, o ile ten nie jest jeszcze pełny, nie ma oglądania w okresie przedświątecznym kuriera wyrzucającego pakunki z samochodu albo szukania swojego zakupu w pobliskich krzakach. W końcu – nie ma awantur z kurierem, bo temu nie chciało się przejść przez całe osiedle, żeby dostarczyć przesyłkę pod wskazany adres. Paczka, bez względu na rozmiar ląduje w Waszej prywatnej skrzynce w bloku. Wystarczy po nią zejść w dogodnym dla siebie momencie. W kapciach i dresie. Plaża, Panie. Plaża. I właśnie tak jest w Japonii.

Innym stosowanym rozwiązaniem, za zgodą odbiorcy, oczywiście, jest zostawianie paczki pod drzwiami mieszkania. A klient, w ramach zapewnienia, że przesyłka została dostarczona, dostaje powiadomienie na telefon wraz z jej zdjęciem wprost spod drzwi własnego przybytku. Owszem poza Japonią to rozwiązanie wydaje się być ryzykowne. Tutaj jednak jest idealne.

Teraz trochę mniej pozytywne aspekty, nieco gryzące się z określeniem Japonii jako kraju rozwiniętego. A znaleźć można wszystko: od rzeczy błahych (ale tylko pozornie) po ciężki kaliber.

Tampony

To właśnie jest ta z pozoru błaha kwestia. Zwłaszcza dla Panów. Dla Pań tak jakby nie do końca. Domyślam się więc, że ten temat nie dla każdego jest interesujący, ale ja do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć. Co potwierdza fakt, że tampony „sprowadzam” z zagranicy. Tampony z zagranicy. W dupie się poprzewracało. Powód jest jednak oczywisty, a tym bardziej uzasadniony: japońskie tampony to po prostu elegancko zwinięta dla niepoznaki wata. Wata. W krajach rozwiniętych od dawna wiadomo, że od czasów świetności waty i jej użyteczności w trakcie miesiączki, wiele się już w tym temacie zmieniło. Na szczęście na lepsze. Najwyraźniej jednak Japonkom wata pasuje. No i fajnie. Ja pozostanę przy imporcie.

Fax i CD

Kiedy w Polsce podczas promocji mąki, oprócz drugiego opakowania za 50% ceny, można dostać pamięć USB, jej posiadanie nie robi już na nikim wrażenia. Pendrive’y walają się więc wszędzie. I oczywistym jest, że często tak przekazuje się dane. Jak się okazuje, nie wszędzie. W Japonii pamięć USB to nadal towar luksusowy. Japończycy w tym temacie zdecydowanie wolą mocny oldschool dlatego jeszcze wcale nierzadko dane przekazuje się na płycie CD. Ze statystyk wiemy kto nas czyta więc nie muszę tłumaczyć co to jest płyta CD. Żeby było jasne, uznajemy to za zaletę. Ale jeśli bloga czyta też młodsze pokolenie, a wiemy, że i takich czytelników mamy, to będą musieli zerknąć do Wikipedii, żeby poczytać co to właściwie jest ta płyta CD. Niestety, nie znajdą tam wyjaśnienia dlaczego nadal jest używana w Japonii.

Równie popularne jak CD są faxy. Tak, tak faxy. Maile są spoko, ale faxy są fajniejsze. Każda szanująca się w Japonii firma ma więc fax. I nie jako ozdobę, a narzędzie codziennego użytku. Przed przyjazdem do Japonii faxu użyłam może kilka razy w życiu i to pracując już zawodowo kilka lat. Za to w Japonii sobie odbiłam. Z nawiązką. Tydzień bez wysłania faxu, tygodniem straconym. Dacie wiarę, że faxem nadal przychodzi też SPAM w postaci reklam?

Patriarchat

Pod względem równości płci, Japonia jest bardzo daleko w tyle. W Kraju Kwitnącej Wiśni to głównie kobieta zajmuje się domem i dziećmi, a mąż zarabia na utrzymanie ogniska domowego. Często 6 dni w tygodniu. Często do 23, bo przecież trzeba zgarniać pracowe ploteczki podczas wieczornych wyjść ze współpracownikami. Zdarza się więc, że małżonkowie nie widzą się ze sobą za często. Ale wiadomo, są priorytety. Kobiety też o wiele rzadziej piastują wyższe stanowiska. W biurze często są zazwyczaj tylko asystentkami mężczyzn. Sytuacje odwrotne chyba się nie zdarzają. A kobieta na menadżerskim stanowisku to rzadki widok. Zresztą sama przekonałam się o tym, że bycie kobietą pracującą na wyższym stanowisku w Japonii wcale łatwe nie jest. Nawet spotkałam się z komentarzem wypowiedzianym w miły sposób, ale jednak mocno seksistowskim, sugerującym, że to musi być ciekawy widok jak robię zakupy w sklepie. Bo przecież to tak nie pasuje do wizji kobiety pracującej na wyższym stanowisku. Jakby jedno miało zupełnie wykluczać drugie. Także kobiety do zabawiania mężczyzn – jak najbardziej, do odpowiedzialnych ról – już niekoniecznie. Jedynym ratunkiem jest fakt, że to kobieta zarządza domowym budżetem przekazując mężowi miesięczne kieszonkowe. Czyli że trochę jest sprawiedliwość na tym świecie.

Kara śmierci

Japonia jest jednym z 14 krajów na świecie i drugim, obok Stanów Zjednoczonych krajem rozwiniętym, w którym kara śmierci jest legalna. I co ważniejsze, stosowana. W Kraju Kwitnącej Wiśni karę śmierci stosuje się ponoć głównie w przypadku wielokrotnych morderców. Bez zagłębiania się w słuszność kary śmierci w ogóle, chyba najbardziej zaskakująca jest procedura jej wykonania. A mianowicie skazany na śmierć przez powieszenie, nie wie kiedy wyrok zostanie wykonany. Nie ma zielonego pojęcia czy dany dzień będzie jego ostatnim czy może jeszcze dotrwa do kolejnej Sakury. O tym, że zostanie stracony, dowiaduje się na kilka godzin przed. Żyje więc w totalnej niewiedzy, kompletnie zdany na łaskę decydentów. I chyba ta niewiedza i oczekiwanie jest najgorszą karą. Z całą moją sympatią do Japończyków, takie okrutne rozwiązanie wiele o nich mówi. Zwłaszcza, że 80% z nich opowiada się za karą śmierci.

Co więcej, informacji o wykonaniu wyroku nie podaje się do wiadomości publicznej. Nawet rodzina dowiaduje się po fakcie. A dokładniej w momencie, kiedy trzeba odebrać prochy straconego.

W całej tej proceduralnej okrutności, japoński rząd dba o stan psychiczny osoby wykonującej wyrok. A właściwie osób, bo jest ich trzy. Tyleż samo jest guzików w ścianie pokoju sąsiadującej z celą, w której wykonywany jest wyrok. Każda z trzech osób naciska jeden z guzików. Ale nikt nie wie, który z nich był tym śmiertelnym. I tak, nikt na barkach nie musi dźwigać odpowiedzialności za wykonanie wyroku. Japończycy myślą o wszystkim.

I tym oto pozytywnym, a zarazem optymistycznie nastrajającym akcentem zakończmy tę wyliczankę. Jak widać, każdy orze jak może. A kwestia bycia krajem rozwiniętym lub nie, nie jest taka oczywista. Zwłaszcza jak pod uwagę bierze się nie tylko aspekt ekonomiczny.

*Na zdjęciu budynek tokijskiego wiezięnia z jedną z 7 cel śmierci rozsianych po całej Japonii.

3 Replies to “Czy Japonia jest krajem rozwiniętym?”

  1. Mieszkam w USA … I pracuje w szpitalu , w oddziale out patient , pisze to dlatego zeby mozna sobie wyobrazic ile dziennie recept od lekarzy i z od nas z wynikami; setki jesli nie tysiace…a wszystko to dzieki fax.. i to w kondycji agonalnej:))) ….w zeszlym roku bylam w kraju i musialam wyslac fax do pracy…i nie mialam skad…bo nikt juz ich nie uzywa…wiec wyslalam scan emailem…do HR…i Pani po moim powrocie poinformowala mnie , ze musze jej dostarczyc wszystkie dokumenty , poniewaz ona ich nie ma….Tak ze nie tylko Japonia:)))) Musze dodac ze uwielbiam Panstwa bloga…odkrylam go kilka dni temu ..i od tej pory nie zamykam , az skoncze , super!!! blyskotliwe poczucie humoru- uwielbiam – takze obserwuje panstwa na instagramie..Dziekuje!!

    1. Brzmi to jak historia z Japonii 🙂 Wspaniała! 🙂 Jak nic, trzeba się wybrać do Japonii po nowy fax na oddział. Tutaj jest taki wybór, że spokojnie znajdziecie odpowiedni sprzęt 😉 Bardzo dziękujemy za miłe słowa. Czytać takie komentarze to ogromna przyjemność 🙂

  2. […] do wspomnianej wyżej kwestii kraju rozwiniętego, to również bardzo intrygująca sprawa. Bo jednak tu: toaleta, która jeszcze chwila, a będzie […]

Dodaj komentarz