Pół roku bloga, czyli dlaczego nas oszukali

Dziś obchodzimy całkiem ważną rocznicę. A właściwie pół rocznicę. Niestety nie chodzi o to, że od sześciu miesięcy nie jemy słodyczy, nie pijemy alkoholu i regularnie uprawiamy sport. Nie tym razem. Może za kolejne pół roku. Ale nie dziś. Chociaż biorąc pod uwagę nasz słomiany zapał, to też jest nie lada wyczyn. Albowiem właśnie mija pół roku istnienia naszego bloga. Dokładnie 30 sierpnia kliknęliśmy przycisk: publikuj w panelu zarządzania stroną rodzinawswiat.pl. Otwierajcie więc najlepszego szampana czyli Sowietskoje Igristoje, odpalajcie przeterminowane fajerwerki z targu i świętujecie z nami pół roku oszustwa. Ej weźcie załóżcie bloga o Japonii. Mówili. Będzie fajnie. Mówili. Przecież nic Was to nie kosztuje. Mówili. A my uwierzyliśmy. Łyknęliśmy to jak młode pelikany. Totalna amatorszczyzna.

Skąd pomysł na bloga

Długo myśleliśmy o założeniu bloga. Właściwie taki pomysł chodził nam po głowie od początku pobytu w Japonii. Wiedzieliśmy, jednak, że będzie to pracochłonne zajęcie. Bo jeśli robić, to na serio. A nie zrywami, które są naszym typowym stylem działania. Najzwyczajniej w świecie nie chcieliśmy sobie dokładać obowiązków. Takie z nas były leniuszki. A tak naprawdę, chcieliśmy na spokojnie ogarnąć nową rzeczywistość. Wbrew pozorom, przeprowadzka na drugi koniec świata trochę zmienia życie. Niewiele, ale jednak. Poza tym, woleliśmy rozpamiętywać nasze przypały w zaciszu domowego ogniska. Wprawdzie przed przyjazdem do Japonii założyliśmy profil na Instagramie, ale głównie po to, żeby dzielić się zdjęciami z rodziną i znajomymi.

Po roku mieszkania w Japonii napisałam na swoim prywatnym profilu na Facebooku krótkie podsumowanie naszych dotychczasowym zmagań. Kto nas zna, wie, że nie mogło być krótkie. Uznajmy więc, że było treściwe. Post spotkał się z wieloma pozytywnymi komentarzami. Dużo osób pisało, że chętnie poczyta o naszych japońskich przygodach. A więc w te pędy, idąc za ciosem, po niespełna czterech miesiącach, zdecydowaliśmy się na założenie bloga. Uprzednio, nieśmiało publikując dłuższe historie na publicznym już profilu na Instagramie. Trzeba przyznać, że mamy smykałkę do szybkości w działaniu.

A ileż to roboty

Jak się szybko okazało, obawy co do pracochłonności nie były przesadzone. Wymyślenie tematu, napisanie tekstu, sprawdzenie informacji, zrobienie i obrobienie zdjęć trochę czasu zajmują. Kilku zdaniowy tekst do mediów społecznościowych, który można przeczytać w 30 sekund podczas porannej nasiadówki w toalecie, to co najmniej godzina pracy. W sprzyjających warunkach. W tych mniej korzystnych nawet i kilka. Bo wena to suka albo akurat komputer się popsuł. Nagle. Bez żadnego ostrzeżenia. Nie wspominając już nawet o dłuższych tekstach na bloga, gdzie informacji do sprawdzenia jest jeszcze więcej. I to u kilku źródeł. Orka, Panie. A to tylko część „blogowych” obowiązków. Do tego dochodzi czytanie „branżowych” artykułów, śledzenie trendów, poszerzanie wiedzy albo nauka od podstaw. A tematów, w których musimy się podszkolić nam nie brakuje. Na koniec jeszcze wiadomości i moderacja komentarzy. Zwłaszcza, że zawsze chcemy odpisać każdemu. Ale to akurat najprzyjemniejsza część, bo im więcej wiadomości i komentarzy, tym większa chęć do działania. Fakt, że chce Wam się zostawić komentarz albo wysłać do nas wiadomość jest chyba najcenniejszy. Tak czy siak, spokojnie etacik z tego wszystkiego by się uzbierał. Pamiętam jak w czasach bez bloga wracałam po pracy do domu i myślałam, że mam zapierdol. Piękne czasy. Trochę porównywalne do uczucia kiedy to posiadając dziecko, przypomina sobie człowiek jak to nie miał czasu na nic przed potomstwem…

Będzie fajnie

Nie jesteśmy z natury cierpliwi. Efekty tego, co robimy chcemy widzieć natychmiast. A najlepiej wczoraj. Bez względu na to, czego one dotyczą. A blog to niestety czas, czas i jeszcze raz czas. Czas na znalezienie swojego tematu, czas na zebranie czytelników, czas na zbudowanie własnej marki. Blog, wbrew pozorom, to ogromna lekcja cierpliwości i pokory. Szkoda, że jakoś o tym nikt nie wspominał… No ale w sumie jakby brzmiało: ej załóżcie bloga o Japonii. Może będzie go czytać dwanaście osób, ale będzie fajnie. Acha i będziecie mieli zapierdol. No i wiadomo, że trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo z rozkręceniem takiego bloga się schodzi. Co najmniej rok. O ile w ogóle się uda. Ale nie ma się co zastanawiać. Zróbcie to. No marnie by to brzmiało.

Na szczęście, nie ma tego złego

Fajnie jest pisać i robić zdjęcia. Dla siebie. Jako wspomnienie tego szalonego okresu w naszym życiu. Daje nam to ogromną frajdę. Zresztą inaczej byśmy tego nie robili. Jednak niezaprzeczalnym jest, że jeszcze fajniej jest pisać i robić zdjęcia ze świadomością, że ktoś na nie czeka. Przyjemnie jest widzieć, że czytacie nasze teksty, komentujecie, udostępniacie. A to, jakich ludzi udało nam się zgromadzić wokół bloga i mediów społecznościowych jest niesamowite. Zaangażowanych, fajnych, inteligentnych. Odczuliśmy to zwłaszcza po współczynniku oszołomstwa, który ujawnił się przy okazji wywiadu na gazeta.pl. Faktycznie, takie elementy są w Internecie. I to mocno aktywne. A u nas – pełna sielanka. Jak w dobrej, klimatycznej agroturystyce. Aż się człowiekowi łezka w oku kręci ze wzruszenia.

Nie wspominamy już nawet z iloma osobami nawiązaliśmy kontakt przez Internet dzięki blogowi. Kiedyś było dla mnie dziwnym napisać wiadomość do osoby, którą znam tylko z sieci. Obawiałam się, że będę uznana za świra. Ale wierzcie mi – taka myśl w ogóle się nie pojawia po otrzymaniu wiadomości od czytelnika. Także piszcie śmiało. Nie wrzucimy Was na czarną listę. Zresztą takiej nie mamy. Jeszcze 😉

No i last but not least, jak to mówią Amerykanie, mnóstwo fajnych rzeczy nam się od założenia bloga i kanałów w mediach społecznościowych przytrafiło. Artykuł o Tokio w National Geographic Traveler, wywiad (na żywo!!!) o świętach w Japonii w Polsat News, wywiady. Fejm na całego.

Dziękujemy więc za to, że z nami jesteście. I nas czytacie. I komentujecie. Wygląda na to, że będzie się działo w najbliższym czasie. I to sporo. Chociaż w sumie to nigdy nic nie wiadomo. Tak czy siak, zostańcie z nami. Nie powinniście się nudzić. A jeśli myślicie o założeniu własnego bloga, to zróbcie to koniecznie. Będzie fajnie 😉

20 Replies to “Pół roku bloga, czyli dlaczego nas oszukali”

  1. Nigdy nie byłam w Japonii! Wasze teksty staram się czytać zawszy i czasami mam wrażenie, że szczęka mi opada. Piszcie dalej, jesteście cudowni, jesteście normalni. Gratuluję pół-rocznicy i chcę więcej.

    1. Dziękujemy za piękny komentarz ❤️

  2. Trafiłam na Was jakoś przypadkiem na FB i już zostałam. Wciągnęło mnie na całego. Japonia dla mnie to taki trochę świat jak z innej planety, totalnie inna kultura, zwyczaje, święta… Czyta się Was super-świetnie i opowiadam o Waszym blogu wszystkim znajomym. Gratuluję pół-okrągłej rocznicy i życzę dalszego rozwoju, fejmu i splendoru. Trochę jesteście podobni do Janina Daily w swoich opisach rzeczywistości i to mnie bardzo ujęło <3 Powodzenia!

    1. Dziękujemy bardzo! Strasznie miło czytać takie komentarze ❤️ Bardzo się cieszymy, że na nas trafiłaś. A porównanie do Janina Daily 🤯🤯❤️❤️

  3. Bardzo fajny blog:-)
    Nie traćcie rozpędu 😉
    Fajnie z Wami zacząć dzień 😄
    Pozdrawiam z Warszawy

    1. Dziękujemy ❤️❤️❤️

  4. Jesteście wspaniali. Polecam waszego bloga każdemu, kto tylko napomkni o Azji, Japonii, Sushi, podróżach, dzieciach, wrednych sąsiadach itd.
    Nigdy tam nie byłem, ale moja siostra już była dwa razy w Japonii. Też jej kazałem przeczytać wszystko.
    Piszcie!

    1. 😂😂😂 Czytając to prawie jak już byś tu był. I to nie raz 😉 Dziękujemy za reklamę 😊 i za czytanie nas ❤️

  5. No i wydało się! Moje obawy przed komentowaniem to lenistwo. Zwykłe lenistwo. Bo teraz już nie mogę sobie powiedzieć : przecież ich nie znam, zresztą co ja im napiszę?
    Nigdy nie byłam w Japonii, ani nawet w Chinach. Ani w wielu innych rejonach. No i nie wybieram się. Przynajmniej nikt mnie nie zmusza do tego. Ale też dzięki Waszym wpisom mogę wyobrazić sobie (zaznaczam, że wyobraźnia mi nie szwankuje, a czasem nawet mam wrażenie że wyobrażam sobie rzeczy o których sobie nawet nie wyobrażałam, że mogę je sobie wyobrazić) że tam mieszkam.
    Jednym słowem : cieszę się że się cieszycie, cieszę się z Wami i dziękuję za możliwość świętowania dzisiaj.
    Czekam na kolejne święto!

    1. ❤️❤️❤️ dziękujemy za wspólne cieszenie się cieszeniem i za wyobrażanie sobie potencjalnie niewyobrażalnego 😉 I już nie ma przeproś – musisz komentować 😉 Dzięki ❤️❤️❤️

  6. Mnie na Wasz trop zaprowadził FB i chwała mu za to🙏 cudownie się czyta i bardzo dziękuję za umożliwienie mi tego 💗 także, ten…do roboty 😉

    1. 😂😂 Czyli FB się czasem na coś przydaje 😉 Dziękujemy ❤️❤️❤️

  7. Hip! Hip! Huuuuura! Jak się cieszę!!!!! Bowiem czytając wstęp o trudach pisania bloga sądziłam że na końcu przeczytam, że to już koniec… Poczułam się więc wywołana do tablicy. Czytam Was z oooogromną przyjemnością i wstyd mi okropnie, ponieważ do tej pory nie dałam wyrazu swojego zachwytu. Nawet się zastanawiałam, czy skoro komentarzy brak, to czy ktokolowiek Was czyta… i czy na dniach nie zrezygnujecie? czy przypadkiem to nie jest tak, że wysyłacie wiadomości w kosmos, a tam głusza… Czarna Dziura Internetowego Niebytu… Uff, uff, jak dobrze, że się nie poddajecie! czytam Was do poduszki, polecam znajomym. Sama też się o Was dowiedziałam od (chyba Waszych) znajomych. Cytując nomenkraturę Bruczkowskiego, „w Krainie Kwitnącego Jena” – byliśmy z mężem dwukrotnie (w czasach kawalerskich = przeddzieciowych) i Wasze spostrzeżenia są bardzo bliskie temu jak i my postrzegaliśmy Japonię. Mieliśmy to szczęście, że za pierwszym razem po Tokio oprowadzała nas znajoma, która pojechała na studia do Japonii (wcześniej studiowała Japonistykę w Polsce) i mieliśmy okazję poznać kraj od innej strony, niż kiedy się podróżuje samemu a odwiedzany kraj ogląda trochę jakby przez szybkę. Kiedyś w dzieciństwie wyobrażałam sobię, że w Australii ludzie chodzą do góry nogami. A jak pojechałam do Japonii to takie właśnie odniosłam wrażenie. Że wszystko tam jest do góry nogami. Z jednej strony nieprawdopodobne cuda techniki i dobrodziejstwa cywilizacji a z drugiej strony jakby wszystko na odwrót niż w naszym kręgu cywilizacyjnym. To było niezwykle ciekawe. Planujemy się wybrać kolejny raz, jak nasz „bąbelek” już prawie nastolatek będzie przyswajał na tyle dużo, żeby ta podróż również dla niego była gratką 🙂 Trzymam za Was kciuki! Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny odcinek! W ramach wdzięczności oferuję (jak już się zbierzemy i pojedziemy – mam nadzieję, że nie za 100 lat świetlnych) przywieźć Wam nasze rodzime kąski: chleb, biały ser, ogórki kwaszone czy na co tam złożycie zamówienie :-)))) Pozdrawiam Was serdecznie! Sonia

    1. Soniu, dziękujemy za obszerny komentarz 🙂 Jeszcze się nie poddajemy 🙂 Zwłaszcza, że najwyraźniej ktoś nas czyta, ale zapewne z przyzwyczajenia i wygody, komentarze woli zostawiać na FB. Stąd zazwyczaj cisza pod postami na blogu 🙂 Miło nam, że mamy podobne spostrzeżenia. My, mimo niespełna 2 lat w Japonii, nadal mamy wrażenie, że wszystko jest do góry nogami. Ale niewątpliwie ma to swój urok. Dzięki raz jeszcze za miłe słowa. Mamy nadzieję, że uda się odbyć podróż do Japonii trochę wcześniej niż 100 lat świetlnych. A chleb i ogóki zawsze mile widziane 😉 Pozdrawiamy ciepło!

  8. Paula, dziękuję bardzo 🙂 Mi się wydaje, że blog, blogiem, ziarnko do ziarnka ale jak się uzbiera miarka to to wszystko trzeba wydać! Naprawdę! Ponieważ publikacji takich brakuje na rynku. A Wy macie niesamowity dar zarówno obserwacji jak i przekuwania w niezwykle ciekawe opisy! To się nazywa talent!!!!! :-)))))

    1. Soniu, dziękujemy ogromnje za bardzo miłe słowa ❤️❤️❤️ Zachęty do publikacji w formie książki mamy coraz więcej więc kto wie co z tego wyjdzie 😉 Pozdrawiamy ciepło!

  9. Paula, tak na serio dzięki że czasmi przeklinasz w tekście. Cudne zdobią tekst. No jak napisać o kasjerze, któremu odmawiasz wzięcia sitateczki plastikowej bez ozdobnika. Dzięki również za znajomość polskiej kinematografii. Pozdrowienia z Kaszub.

    1. Kaszuby ❤️ Nooo niestety czasem inaczej, czyli bez przekleństw, się nie da 😉

  10. Świetny blog . Byłam w Japonii , bo tam od prawie ośmiu lat mieszka i pracuje mój syn . Kraj piękny , przepiękne świątynie , parki , miasta .Niesamowicie dobre jedzenie . Super komunikacja .Bardzo , bardzo uprzejmi ludzie .Ale … zaskakuje technika , super nowoczesne gadżety, z drugiej strony tradycja , obyczajowość jak u nas w latach 60-70 zeszłego wieku ,co dziwi ale mnie się podobało . Tak inaczej niż u nas .Pozdrowienia . Piszcie dalej .

    1. Malino, dziękujemy bardzo za miły komentarz. Mamy dokładnie takie same odczucia. Jedno jest pewne – Japonia uzależnia 🙂 Pozdrawiamy ciepło!

Dodaj komentarz