Szorty – maj

Krótkie, nierzadko mrożące krew w żyłach historie z życia wzięte, zebrane w jednym miejscu.*

Własnymi ręcyma

Ten tydzień to była walka z niewypowiedzeniem kolejnego siarczystego „kurwaaaa”. Wiedzieliśmy, że posiadanie leciwego kampera ma nie tylko zalety😉, ale tsunami usterek, które w nas uderzyło zmiotło z powierzchni nasze pozytywne nastawienie. Jak tylko naprawiliśmy jedno, to psuło się drugie. Istne domino rozpierdolu.

Sukcesywnie i z werwą ogarnialiśmy jedną usterkę po drugiej, zadowoleni, żeśmy tacy sprytni. Prawdziwe gazele zaradności. I kiedy już byliśmy na końcówce, radośni, że finisz już tuż tuż, to pękła szyba kierowcy. A nawet nie pękła, tylko roztrzaskała się w drobny mak. Myślicie, że łatwo znaleźć szybę do samochodu z 89 roku? Nie musicie odpowiadać😉

Aż boimy się otworzyć markizę, żeby nagle się nie okazało, że wysuwa się ona razem z dachem 😉

A póki co wyznaczamy trendy i jeździmy z folią w oknie (wkrótce będzie na to wielki hype🤣). Oraz zachwycamy się pięknymi drzwiami DIY czyli zrobionymi własnymi ręcyma 😉

Pojezierze gnieźnieńskie

Meldujemy, że kamper śmiga jak złoto, przynajmniej na razie😉❤️ Dojechaliśmy w wielkopolskie i sezon letni (wiośnie w tym roku nie dano jeszcze szans, przynajmniej póki co😉) zaczynamy na pojezierzu gnieźnieńskim. Jak się okazało jest tu około 100 jezior – prawie jak Mazury😉 My wprawdzie odwiedziliśmy tylko dwa, ale całe życie przed nami😉 Chociaż wygląda na to, że trzeba się spieszyć, bo niektóre z nich wysychają. Oczywiście z wcale niemałą pomocą człowieka😡

Pogoda wyborna, a niektórzy zaliczyli nawet kąpiel. Dziwnym trafem Ci młodsi z wyboru, a Ci starsi wręcz przeciwnie. Jednym słowem: nowy sezon i wszystko po staremu😉

Dredy

Jakkolwiek niedorzecznie to zabrzmi, do mojego obecnego wyglądu zainspirowała mnie Japonia. Niedorzecznie, bo nie chodzi o tę zniewalającą, smukłą sylwetkę😉, a o piercing i dredy, które w Japonii nie mają racji bytu. Uchodzą bowiem za najwyższy poziom ekstrawagancji. I to nie tej wzbudzający lekki podziw, a raczej zduszony jęk dezaprobaty😉 Zresztą w Japonii farbowanie włosów przez rodowite mieszkanki na choćby nieco jaśniejszy brąz jest źle widziane. Ba! Nawet noszenie okularów przeciwsłonecznych to ekscentryczny zwyczaj. Więc sceptyczne podejście do nieco bardziej odważnych ozdób ciała nie dziwi. Powiedzmy😉

W związku z powyższym, przez 2 lata pracy w Japonii nie mogłam zaszaleć ze swoim wyglądem. Przy czym za wymyślność, w moim przypadku, uznawane były już długie kolczyki czy paznokcie w innym kolorze niż naturalne. Te ograniczenia z jednej strony spowodowały, że od malowania paznokci się odzwyczaiłam😉, ale z drugiej obiecałam sobie, że jak tylko skończy mi się kontrakt, to robię ze swoim wyglądem wszystko, na co mam ochotę. Bo będę móc! A ta niemożność strasznie mnie wkurzała😡 Wiecie jak to jest: mogę, to nie robię. Ale jak już nie mogę, to aż mnie zżera od środka. Zaskakująca ludzka natura🤣

Tym razem, na obietnicach się nie skończyło😉 Jeszcze w Japonii zrobiłam sobie piercing w nosie (co akurat było wyzwaniem, bo salonów i to z angielskojęzyczną obsługą wiele nie ma), a w Portugalii dorzuciłam do tego dredy. Tam akurat panowała tak hippisowska atmosfera, że aż trudno się było powstrzymać😉 Kilka dni temu podrasowałam je w Warszawie.

Efekt liftingu jest bardzo zacny😉 Maciek mówi, że to tylko kwestia czasu, jak ktoś podbije do mnie na mieście i spyta o marihunanę😉 Od razu więc uprzedzam: nie wiem, nie znam się, nie dealuję😃

Dzień Matki

Teraz słowo mama słyszę 257 razy na dzień. Mamo, maaamo, mamusiuuuuu wypowiedziane nierzadko bez potrzeby. Bo akurat jest nudno. Albo jako przerywnik w zdaniu. Albo brakuje słowa. Albo cokolwiek. Dorośli w takich sytuacjach wspomagają się przekleństwami, dzieci słowem mama. Słusznie. Chyba… Dziś jestem mądrzejsza o jedno dziecko. Dlatego też przy córce na pierwsze słowo cierpliwie poczekam… Popatrzę… Co nieco podpowiem… Delikatnie zainsynuuję… Niech pierwszym słowem tym razem będzie tata. Może wtedy na 257 wypowiedzianych w ciągu dnia mamo, jako pierwsze, chociaż 4 razy padnie tato. Wiadomo, że nie, ale pomarzyć zawsze można.

Czyli macierzyństwo: wyobrażenia vs. rzeczywistość😉 Jednym słowem: wpadajcie na bloga przeczytać tekst „ku pokrzepieniu” z okazji Dnia Matki😉🍾🎊A jeśli chciałybyście coś dorzucić do tej listy, to śmiało – nie krępujcie się😉

*Wszystkie teksty pochodzą z naszego Instagrama i/lub Facebooka, gdzie oczywiście, okraszone są zacnym zdjęciem lub wideo.

Dodaj komentarz