Witaj szkoło! Japońska szkoło!

W Japonii szkoła wygląda trochę inaczej niż na zachodzie. Pamiętajmy, że w Japonii to zachód to też Polska. Aż duma człowieka rozpiera. A wracając do japońskiej szkoły, to jest dosłownie kilka nieznacznych, powiedziałabym niezauważalnych różnic.

Rok szkolny zaczyna się w kwietniu. Wiosna, kwitnące wiśnie, radość, wszystko budzi się do życia – idealny czas na rozpoczęcie kolejnego etapu życia. Przynajmniej taki bullshit wciskają dzieciom.

Rok podzielony jest na 3 semestry. A Japończycy widoczniej szybciej się regenerują, bo wakacje trwają 40 dni. Kiedyś uczniowie na wakacje dostawali prace domowe. Dziś nauczyciele są bardziej litościwi. Ale tylko niektórzy.

Uczniowie z reguły nie chodzą na wagary ani nie spóźniają się do szkoły. Poza tym, w szkole sprzątają po sobie. Ale nie że ołówki i zeszyty, a podłogi i okna. Oczywiście, w uniformach. I owszem, takie same stroje nosi się od najmłodszych lat, żeby zdusić w zarodku ewentualne przejawy jakiejkolwiek indywidualności. Wszyscy jedzą też taki sam obiad, serwowany przez samych uczniów, w klasach razem z nauczycielem. W starszych klasach nie można farbować włosów (i nie mówimy tutaj o kolorze blond a zmiany z brązowego na brązowy średni), a paznokci malować. Przeciętność przede wszystkim.

Ponoć podstawówka to jeszcze luz i bajabongo, ale potem zaczyna się już wyścig szczurów i nie ma przeproś, że boli. Sen przecież jest dla słabych. Plusem jest to, że jak to w Japonii, organizacja przede wszystkim i nie można nie zdać do kolejnej klasy. Ale jak to? A tak to. Zaburzyłoby to ogólnie przyjęty system. Porządek przede wszystkim.

Nie zapominajmy o zajęciach dodatkowych, przed i po lekcjach. Co by nie odstawać od kolegów. Ech… aż zachciało się wrócić do szkoły. Ale tym razem w Japonii. Przynajmniej człowiek nie miałby egzystencjalnych rozterek i z zapałem pracował w korpo 6 dni w tygodniu do 23.00 i widział to jaką jedyną słuszną drogę.

Dodaj komentarz