Work-life balance w wykonaniu Japończyków

Work-life balance to bzdura wymyślona na potrzeby korpo świata, żeby zamknąć jęczybułom paszcze. Jeśli o mnie chodzi, to o work-life balance mogłabym mówić, jakbym pracowała maksymalnie 3 dni w tygodniu. Bo nawet taki matematyczny osioł jak ja, z dwóją z matmy na świadectwie maturalnym, wie, że 5 dni pracy i 2 dni wolnego to nijak nie wychodzi po równo i ewidentnie ktoś wystrychnął mnie na dudka. Nie wspominając już o ilości dni wolnych w roku w stosunku do pracujących. Tak czy siak, przy takim trybie życia równowaga pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym jest średnio możliwa. Albo po prostu ja nie umiem tego ogarnąć. Za to Japończycy work-life balance mają w jednym palcu. I to małym! Tak, jak oni, to nie ustawił się chyba nikt na świecie.

Godziny pracy

Japończycy pracują długo, co nie znaczy, że efektywnie. Z tym sobie kiepsko radzą, ale maskują to kilkunastogodzinnym dniem pracy. W końcu skoro ktoś pracuje długo, musi pracować ciężko. Logiczne. Swoją pracowitość podkreślają wypowiadanym Otsukaresama desu niezliczoną ilość razy w ciągu dnia pracy. Oznacza to mniej więcej dziękuję za Twoją ciężką pracę. Trochę sekciarsko? A gdzie tam! Długi dzień harówki przypieczętowują Otsukaresama deshita, co oznacza to samo, ale podkreśla, że na dziś kieratu już koniec.

Ponoć długie godziny pracy w Japonii to zjawisko, które odchodzi do lamusa. I co raz więcej firm stara się zażegnać ten model. Nie wiem ile w tym prawdy, bo mimo szczerych chęci, nie zdążyłam jeszcze pracować we wszystkich firmach w Japonii. Jednak słyszymy i znamy wiele osób, które wracają późno z pracy (i późno to 23 a nie 20) i pracują również w sobotę. Więc chyba nadal sporo jest firm nadal funkcjonujących w tradycyjnych, japońskich klimatach.

W niektórych firmach do pracy trzeba przyjść 15, 20 minut wcześniej, żeby np. posprzątać biuro. Ale skoro zostaje się parę godzin dłużej to 15 minut nie robi żadnej różnicy. Tak mniemam. Chociaż warto wiedzieć, że te kilka nadgodzin często spędza się na piwie z współpracownikami. Wyjścia nie wypada odmówić, zwłaszcza, jeśli zaprasza szef. No bo umówmy się, jakby to wyglądało: odmówić szefowi 6 razy w tygodniu wyjścia na browara. No nie wypada. Zresztą trochę żal, bo to właśnie wtedy można dowiedzieć się wielu firmowych ploteczek. Japończycy lubią się napić. I jak każdemu, po paru głębszych rozwiązuje się nie tylko krawat.

L4

W Japonii nie ma takiego wynalazku diabła jak L4. Przecież wszyscy wiedzą, że to samo zło. Owszem, choroba jest dopuszczalna. W końcu żaden Japończyk nie jest robotem (niestety). Ale każdy dzień nieobecności z powodu choroby odliczany jest z płatnego urlopu. Nie masz już urlopu? Jaka szkoda. Nie zapłacimy Ci za dni Twojej nieobecności. Ale, oczywiście, cenimy Cię jako pracownika. Zostań z nami.

W niektórych firmach, kiedy Japonia wchodzi w okres grypowy, a pracownik jest podejrzany o nosicielstwo wirusa musi zrobić test na jego obecność. Jeśli test wyjdzie pozytywny, pracownik może do pracy przyjść dopiero po kilku dniach, zazwyczaj 5, po uprzednim zrobieniu testu i potwierdzeniu, że jest już kompletnie zdrowy. Nie muszę chyba już dodawać, że te kilka dni odbierane jest z jego urlopu. Nie ma się co awanturować. W końcu wypoczywał. A tak w ogóle, to, że jest chory jest jego winą. Mógł być bardziej ostrożny, czyż nie?

Dziwicie się jeszcze czemu Japończycy chodzą w maseczkach? Na szali jest w końcu większość płatnego urlopu. Chociaż już wolę to niż kaszlących dokoła ludzi, udających, że to przecież nic takiego.

Miesiączka

Która z nas nie zwijała się z bólu z powodu okresu. Jedynym marzeniem wówczas jest zostać w łóżku i przeżywać swoje cierpienie w samotności. Ewentualnie, jeśli już garść leków zadziała, a mdłości na widok jedzenia ustąpią, w towarzystwie odmóżdżającego serialu i czekolady. Japońskie prawo pracy rozumie te kobiece niedogodności i pracownica może nie przyjść z powodu okresu do pracy. Może trochę zalatuje szowinizmem, ale ja tam takie przejawy szowinizmu lubię. Jedyny szkopuł jest taki, że ta nieobecność również potrącana jest z puli płatnego urlopu. Zastanawiacie się pewnie czym to się różni od wzięcia urlopu na żądanie z powodu okresu w Polsce? Ano niczym.

Urlop

Pewnie już trochę zrobiło Wam się szkoda nieszczęśliwych Japończyków, że swój urlop przeznaczają na choroby i okres. Zwłaszcza, że tych dni nie mają dużo. Prawo do pierwszych 10 dni płatnego urlopy nabywa się po 6 miesiącach pracy. Sukcesywnie, każdego roku przybywa ich kilka i tak po 6 i pół roku pracy, ma się tych dni… 20. Juhu! Niestety, Japończycy nie mają takiego farta jak Polacy i studia nie wliczają im się do stażu pracy. Prawda jest jednak taka, że w Japonii mało kto wykorzystuje całość urlopu. No bo jak to tak odpoczywać? Jakby to wyglądało? Trochę wstyd. I w sumie od czego?

Jeśli jednak już ktoś jest na tyle szalony, żeby wziąć urlop, to maksymalnie jest to tydzień. Chociaż to i tak jest o dużo za dużo. Zazwyczaj to parę dni około weekendu. Dwa tygodnie, które są standardem w Europie, nawet nikomu nie przeszłoby w Japonii przez głowę! Tyle czasu poza firmą? Ktoś musi robić moją robotę? Przecież to niesprawiedliwe. W mojej firmie np. tylko nie Japończycy biorą dłuższe wakacje. Żaden Japończyk, żaden! nie wziął jeszcze nigdy tygodniowego urlopu. W porównaniu z Francuzami, z którymi pracowałam wcześniej przez 6 lat i którzy ewakuowali się z pracy na cały sierpień robi to małą różnicę. Niewielką, ale jednak.

Podejrzewam, że to właśnie dlatego można spotkać tak wielu Japończyków w wieku emerytalnym podróżujących po świecie. Mało która grupa japońskich turystów złożona jest z rodzin z dziećmi albo młodych ludzi. A w sumie większość z nich podróżuje jednak w grupach, jak myślę, z powodu nieznajomości języka angielskiego.

Godzina przerwy na lunch

Co jak co, ale trzeba oddać Japończykom, że choćby się waliło i paliło, na obiad pójdą. To chyba tylko jeszcze w Polsce ktoś na szybko zje kanapkę przed komputerem albo na zapleczu. Tudzież nie zje wcale, bo co to tam przetrzymać 8 godzin bez konkretnego posiłku. Zje się po powrocie do domu. W Japonii, podobnie jak w Europie, przerwa na lunch musi być. Oczywiście, taka godzina nie jest płatna, wiadomo. Jednak jest obowiązkowa. Jeśli ktoś myśli, że nie zje godzinnego obiadu, ale za to wcześniej wyjdzie do domu, to, krótko mówiąc, w dupie mu się poprzewracało. Chociaż co ja mówię, to Japonia. Zapewne nawet nikt w historii tego kraju nigdy nie pomyślał, że mógłby tak zrobić.

Narodowe święta

W Japonii, na całe szczęście, jest dość sporo dni wolnych od pracy. Na nieszczęście, pracodawca nie ma obowiązku dać pracownikom wolnego we wszystkie te dni. Może dowolnie zdecydować, które z państwowych świąt obowiązują w firmie, a w które pracownicy nadal pracują. Niestety, niektórzy pracodawcy korzystają z tego przywileju, np. mój. Zawsze, kiedy okazuje się, że dany dzień wolny dotyczy również mnie, przecieram oczy ze zdziwienia, nawet jeśli jest zaznaczony w kalendarzu serduszkiem. Dobra, nie mam kalendarza. Ale jakbym miała, to tak bym je oznaczyła.

Od półtora roku podglądam sobie Japończyków i uczę się od nich work-life balance. No bo jednak, przy takich warunkach pracy, oni nadal uważają, że całkiem dobrze ogarniają ten temat. Przyznaję, że mi na razie marnie to idzie. Ciągle pod wiatr. Nie wiem… Może za mało pracuję i jak ostatni lamus, soboty spędzam z rodziną zamiast w pracy. No i ten długi urlop… No nic… Mam jeszcze trochę czasu, żeby posiąść tę tajemną wiedzę. Instynktownie czuję, że to odmieni moje życie. Oczywiście, na lepsze.

6 Replies to “Work-life balance w wykonaniu Japończyków”

  1. Moim marzeniem jest pojechać do Japonii na długą wycieczkę połączoną z konsumpcją dashi i najlepszego sushi ever. Szukając informacji na temat Japonii wpadłam na tego bloga. SUper się czyta 🙂 Mega dużo interesujących informacji. Jacy oni są różni od nas, niewiarygodne. I ta ich wrodzony wręcz obsesyjny kult pracy.

    1. Emilia, dzięki! Niezwykle miło nam się czyta takie komentarze 🙂 To prawda, różni bardzo. Ale sushi mają wyśmienite więc koniecznie musisz przyjechać 🙂

  2. Gratuluję bloga 😊 bardzo sympatycznie się go czyta, bliski jest mi Twój sarkazm i poczucie humoru. Pozdrawiam gorąco

    1. Dziękuję 🙂 Gratuluję dobrego poczucia humoru 😉 Pozdrawiam ciepło!

  3. work-life balance… jak sie codziennie wieczorem upiją, to moze odreagują takie syf-życie…

    1. Alkohol dobry na wszystko 😉

Dodaj komentarz