Prostytucja w Japonii czyli Japończyk nawet z pustego naleje

Prostytucja w Japonii jest nielegalna. Tak jak zresztą w wielu krajach. Dość powszechne zjawisko. Szkopuł jednak tkwi w tym, że w Japonii za prostytucję uznaje się tylko penetrację waginalną. Czyli tradycyjny, dobrze wszystkim znany stosunek płciowy w stylu po bożemu. Ale seks oralny czy analny już za prostytucję uznawany nie jest. Daje więc to nieograniczone możliwości biznesu dla wszystkich rodzajów seksualnych usług. A tych w Japonii nie brakuje.

Soap landy

Soap landy to ekskluzywne łaźnie, do których mężczyźni chodzą, żeby być umytymi przez kobiety. Dziwnym trafem – półnagie, młode i ponętne. Ponoć. Nie ma co się dziwić. W końcu to normalna rzecz, że dorosły facet jest szorowany przez dwudziestolatkę. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z prostytucją jako, że klient płaci jedynie za kąpiel. Ekskluzywną. Oraz masaż. Tożsamy. A jeśli niechcący dojdzie do stosunku, no to ups. Każdemu może się zdarzyć. To już zresztą jest sprawa między kobietą a klientem łaźni. Nie mylić z burdelem, oczywiście. W końcu kto wie: może akurat się w sobie zakochali? Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że z takiego miejsca, mężczyzna wychodzi wypucowany jak okna na wielkanocne przyjście wiadomo kogo.

Health delivery

Jak sama nazwa wskazuje, niesamowita instytucja dosłownie dostarczająca zdrowie. 24h na dobę. A że w postaci dziewczyny do towarzystwa pod dowolnie wskazany adres, to już inna sprawa. Różnych ludzi leczą różne rzeczy. Nie nam oceniać. Oczywiście, w menu wszystko, co klient sobie zażyczy. Oprócz, rzecz jasna, penetracji waginalnej. W końcu to health delivery a nie hooker delivery. Szanujmy się.

Pink salon

W pink salonie, przez Japończyków nazywanym pinsaro, oficjalnie można coś przegryźć i napić się zielonej herbaty. A w rzeczywistości – mieć zaserwowane fellatio. Bo to głównie ono jest w menu pink salonów. Edamame i łyczek czegoś bezalkoholowego tylko przy okazji. Jak zaschnie w gardle. Chociażby na widok innego obsługiwanego klienta siedzącego obok na kanapie. Ale spokojnie, nie ma się czego wstydzić. Japończycy są bardzo kulturalni – nikt nikomu w talerz nie zagląda. Dyskrecja przede wszystkim.

Image club

Image club to taki rozbudowany pink salon. Nadal bidnie bo tylko fellatio, ale za to w wyjątkowej scenerii, bo odpowiadającej na fantazje klientów. Seks oralny można więc uprawiać w pseudo biurze, sali szkolnej czy wagonie metra. Ta ostatnia scenografia stała się ponoć wyjątkowo popularna po wprowadzeniu restrykcji względem molestowania w środkach transportu.

Oczywiście, żeby nie było, właściciele lokali z legalnymi usługami seksualnymi pamiętają o wszystkich. I o fanach kobiecego biustu, i o miłośnikach Greya i o wielbicielach froteryzmu (nie mylić z froterowaniem). No a oprócz tego, proponują długą listę usług, o których nawet nie śniło się filozofom. Ewentualnie wydawały im się tak szalone, że nie sądzili, że mogą istnieć na prawdę. Widocznie nie byli w Japonii. A tu oferta szyta na miarę. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Dostępność

Pomijając szeroką ofertę usług seksualnych, chyba najbardziej zatrważająca w Japonii jest jej dostępność. Nie trzeba nawet specjalnie szukać miejsc proponujących uciechy cielesne. Niektóre można znaleźć kilka minut od stacji metra. W końcu to towar pierwszej potrzeby. Pamiętam jak po raz pierwszy przechadzałam się z koleżankami w sobotnią noc po Shinjuku. Szwendając się po jednym z kilku zagłębi imprezowych Tokio, trafiłyśmy do Kabukicho – dzielnicy czerwonych latarni. A tam, na chodniku, jak gdyby nigdy nic, stała sobie tablica z wypisanymi po angielsku dostępnymi usługami, m.in. blow job shop i tits bar. No spoko. Można i tak. Do tej pory podobne tablice kojarzyłam raczej z informacją o lunchu dnia. Ale jak widać, człowiek uczy się przez całe życie. Biorąc pod uwagę, że wiele miejsc w ogóle nie wpuszcza obcokrajowców, nawet nie chce sobie wyobrażać jak łatwo dostępna i szeroka jest oferta dla Japończyków.

Oczywistym jest, że w żadnym z powyższych miejsc nie byliśmy. I jak bardzo cenimy sobie pisanie tekstów na bazie własnych doświadczeń, tak jakoś nie do końca miałam ochotę wysłać Maćka na rekonesans w terenie. A ja, z wiadomych powodów, nie mogłam się sama wybrać. Zresztą mi wystarczyła już wizyta w hostess klubie. Mimo, że niezwykle interesująca, za więcej podziękuję. A w kwestii miejsc z ofertą seksualną, zadowolę się tym, co przeczytałam, usłyszałam i zobaczyłam przechadzając się po ulicach Tokio. Jedno jest pewne: Japonia świetnie poradziła sobie z tematem prostytucji. Prawo zakazujące nierząd jest z całym szacunkiem respektowane. Inne kraje powinny uczyć się takiego podejścia do jakże delikatnej kwestii. Japonio, gratulujemy!

Dodaj komentarz